piątek, 23 sierpnia 2013

PROLOG

*Isobel*

Miała dość. Życie nie miało już sensu, a zacząć od nowa to też spore wyzwanie. Ale postanowiła, że da radę. Nie da mu tej satysfakcji, że z nią skończyło.
Siedziała teraz samotnie na ławce, obserwując kilku kumpli ze starej szkoły, jadących na rowerach w jej kierunku. Nie zatrzymali się, nie powiedzieli zwykłego ,,cześć''. Nie zdziwiło jej to zbytnio, od kilku dni nikt jej nie szanował, nawet nauczyciele krzywo na nią patrzyli.
Kolejną osobą, która przykuła jej uwagę była starsza kobieta w purpurowym kapeluszu. Nie chciała usiąść koło niej, choć Isobel zrobiła jej miejsce, a to była jej ulubiona ławka. Czekała na niej na nieżyjącego od roku męża. Rzucił się pod pociąg, dowiedziawszy się o swojej nieuleczalnej chorobie. Według Is zrobił najgorszą rzecz - przegrał sam ze sobą. Rzadko słyszała o samobójstwach dorosłych ludzi w sile wieku, dlatego z całego serca współczuła tej kobiecie, dobrze wiedziała przez co przechodzi. Lecz sprawa owego mężczyzny powracała do niej bardzo często, rozmyślała, co skłoniło go do tak radykalnego czynu? Może przeczytał artykuł w gazecie o człowieku, który z rozpaczy popełnił samobójstwo, może wtedy to było ,,modne'' i zdesperowany nie widział dla siebie innej drogi? Rok temu nie interesowała ją sezonowa moda, samobójstwa czy artykuły w gazetach. Była wtedy jak żaba. Gdy umieści się ją w wodzie ze swojego stawu, którą zacznie się jednocześnie podgrzewać ona nie będzie zauważała zmian otoczenia aż do wrzenia. Będzie zgubiona, nie zdoła się wydostać. Ale gdyby wrzucić ją od razu do gorącej wody ona za wszelką cenę będzie próbowała się wydostać i wyjdzie poparzona, ale żywa.* Tak samo ona nie zauważała zmian na gorsze w swoim otoczeniu, a może nie chciała już ich zauważać. Dopiero, kiedy sytuacja osiągnęła zbyt gorącej temperatury. Wtedy wycofała się, przez co wszyscy ją znienawidzili. Chciała przekraczać granice, dobrze się bawić. Zawarła toksyczne znajomości, które świeciły jasnym światłem. Zbyt jasnym. Oślepiała ją wizja bycia popularną i zadawania się z samą szkolną śmietanką. Tak zostawiła swoich starych znajomych, nowi otwierali jej więcej możliwości, by zapomnieć o bólu. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy Isobel miała piętnaście lat. Od tego czasu najlepszym dla mniej dniem były jej osiemnaste urodziny - wyjście z sierocińca. I właśnie wtedy woda zaczęła się powoli podgrzewać. 
Teraz był maj. Podobno najpiękniejszy miesiąc w roku. W szkole nie miała życia - jej znajomi, przyjaciele, wszyscy się od niej odwrócili, wycofała się dwa razy. I to był błąd, za każdym razem większy. Postanowiła więc porzucić szkołę. Był to ostatni rok nauki w niej, więc mało straci. Jej planem na chwilę obecną była przeprowadzka do Londynu, gdzie wynajęła sobie za oszczędności małe mieszkanko, na czynsz postanowiła zarobić, gdy znajdzie pracę. Nie chodziło jej o jakiś stały zarobek, mogłaby nawet być woźną w przedszkolu. Byleby móc jakoś żyć. 
Taksówkę zamówiła na wpół do siódmej. Jeszcze tylko piętnaście minut czekania. Dla niej to było aż piętnaście minut, bo tylko tyle dzieliło ją do nowego życia. 
Wsunęła wielką, czarną torbę na ramię w podążyła wzdłuż alejki na parking, gdzie miała zastać czekający na nią samochód.


~  * * *  ~
Oceńcie! :) 
Chciałam Was zapoznać z jej życiem, rozdziały mam nadzieję, że będą ciekawsze. 
Chcesz być informowany? Podaj w komentarzy tutaj lub w zakładce ,,KONTAKT + PRENUMERATA'' jakiś namiar na siebie, najlepiej twitter lub ask.fm. :)
Zapraszam też do obejrzenia zwiastunu opowiadania. i zapoznania się z bohaterami w zakładce ,,BOHATEROWIE''.
Czekam na komentarze, kocham Was xo.

*porównanie pochodzi z książki P.Coelho ,,Zwycięzca jest sam''.