poniedziałek, 30 września 2013

TWO

*Zayn*

- Zayn, łap! - usłyszał za sobą krzyk Nialla. Momentalnie odwrócił się, słysząc charakterystyczny brzęk kluczy obijających się o chodnik tuż pod swoimi stopami. Szybko schylił się,by je podnieść, wzdychając. Zerknął w górę - reszta chłopców czekała już w środku jego auta, mordując wzrokiem jego powolne ruchy. Widząc to prawie wskoczył do samochodu, uchylając lekko szybę.
- No dalej! - warknął Harry, splatając dłonie na szyi, gdy ten wkładał kluczyki w stacyjkę. Nie odpowiedział. Odwrócił się tylko i posłał mu tylko jedno ze swoich najgorszych spojrzeń, i znów odwrócił się do przodu, by robić swoje. Dodał gazu i z piskiem opon wjechał na pustą, boczną ulicę Londynu.
Ścisk panujący w samochodzie potęgował napiętą sytuację. Gdyby ktoś przyjrzał się temu z boku od razu zauważyłby, że najbardziej zdenerwowany jest właśnie Zayn. Bladymi, zimnymi dłońmi kurczowo trzymał kierownicę Starał się zachować trzeźwe myślenie, by nie spowodować kolejnego wypadku, ale jakiś głos w środku kazał mu dodać gazu, by prędzej znaleźć się na miejscu. Było to naprawdę ciężkie. Nikt nic nie mówił i jedynym dosłyszalnym dźwiękiem był warkot silnika i kilka odgłosów z zewnątrz, takich jak inne pojazdy, czy śmiech przechodniów. Naprawdę bardzo chciał, żeby ktoś coś powiedział, cokolwiek...
Żeby któryś z chłopaków nagle walnął jakimś tekstem w stylu ,,ale was nabrałem, Louis czeka na zapleczu'',albo chociaż ,,na pewno nic mu nie jest''. Cisza. Sam nie miał dość odwagi, by zacząć rozmowę.
Nie wiedział, dlaczego wciąż przenosił wzrok na przydrożne chodniki. Miał wrażenie,że zaraz zobaczy na nich przyjaciela, ale z drugiej strony bardzo się tego obawiał.
- Pod Nando's? - zapytał w końcu, niepewnym, ledwie dosłyszalnym głosem.
- Tak. - krótko odparł Niall.
Nagle spostrzegł, że samochody przed nim zwalniają i zatrzymują się. Nie wiedząc o co chodzi zrobił tak samo, wyglądając za okno.
- Co jest? - rzucił szybko Liam z tyłu.
- Korek?! - Harry o mało nie wrzasnął i nie zerwał się z siedzenia. Zayn opadł bezsilnie na oparcie.
- Cholera, jeszcze tego tu brakowało... - zaklął pod nosem, wypuszczając wstrzymywane powietrze z charakterystycznym świstem. Po chwili dodał - Oby to nie przez wypadek Loui...
- Nawet tak nie mów, on mówił, że to nie było nic poważnego. - przerwał mu panicznie Niall i znowu nastała cisza.
- Zadzwonię do niego!- powiedział nagle Liam z entuzjazmem i nie czekając na żadną reakcję wyjął telefon, wykręcając jego numer. Rozległ się monotonny sygnał oczekiwania, który trwał około pół minuty. Potem włączyła się sekretarka. Li szybko się rozłączył, a wszyscy spojrzeli na siebie, przerażeni i rozkojarzeni.
- Spróbuj jeszcze raz... - wychrypiał Hazza, lecz niestety sytuacja się powtórzyła. Nie było go po drugiej stronie.
Emocje sięgnęły zenitu. Nikt nie wiedział, co ma zrobić. Zayn poczuł, że nie da dalej poprowadzić samochodu, nie mógł po prostu...
- H-Harry wysiądź, proszę... - powiedział słabym głosem, otwierając drzwi.
- Co?! Po co?!
- Nie gadaj tylko wysiadaj!
Chłopak pośpiesznie wysiadł, przeciskając się przez siedzącego po jego prawej stronie Nialla.
- Co?!- zapytał z irytacją.
- Nie mogę...Proszę. - zerknął na niego błagalnie, chowając twarz w dłoniach - Poprowadź za mnie samochód, a ja... ja pobiegnę szybo z  Liamem i wyprzedzimy ten okropny korek, to w końcu kilkadziesiąt metrów, może odrobinę więcej...
Przez chwilę Styles wpatrywał się w niego, jakby nie wiedział, o co mu chodzi, albo nagle zapomniał języka w gębie. 
- Ok, spokojnie - poklepał go po ramieniu, zamieniając się miejscami i zamykając za sobą drzwi. Zayn wtedy ustalał swój plan, wymyślony naprędce z Liamem, ten szybko się zgodził i obaj ruszyli chodzikiem w stronę restauracji.
Z każdym krokiem starali się przyspieszać. Z daleka rzucił im się kolorowy afisz restauracji, teraz liczyło się tylko to, by dostać się jak najszybciej na miejsce. Nie zwracali już uwagi na ból w nogach i krótki,ciężki oddech, uwięziony w gardle. Podeszwy butów paliły ich niemiłosiernie, serce o mało nie wyskoczyło, jednak nie zwalniali. Nawet przestali już zwracać uwagę na innych przechodniów. Liczyło się jedno.
Wiatr wzmagał się, a niebo spowiło kilka ciemnych chmur. Gdy tylko chłopcy dobiegli pod lokal zaczęli rozpaczliwie rozglądać się dookoła, co zwróciło uwagę kilku klientów. O dziwo nigdzie go nie było.
Liam pewnym ruchem ręki wskazał na drzwi wejściowe, lecz Zayn wyprzedził go i nawet na niego nie zerkając wszedł do środka. Musiało to wyglądać jak wejście smoka. Zayn mocno pchnął drzwi, lecz te okazały się nadzwyczaj lekkie. Delikatnie uśmiechnął się pod nosem, obejmując wzrokiem całe, dość duże pomieszczenie. Było tam tylko kilka osób, lecz żadnej z nich nie szukał. Zaczął poważnie martwić się, co mogło stać się z przyjacielem.
- Louis? - zawołał kolegę, lecz nikt mu nie odpowiedział.
- Może poszedł do łazienki...?
Uniósł brwi, pytająco spoglądając na kolegę.
- Serio?! Przecież... - zmarszczył czoło.
Wtedy za ladą pojawiła się kelnerka niosąc jakąś szmatkę i zabierając się za polerowanie lady. Przyjaciele spojrzeli na nią, po czym lekko przybliżyli się.
- Przepraszam...? - zapytał Liam
- Tak, coś panom podać? - zapytała, przenosząc na nich wzrok.
- Nie... Szukamy kolegi. Miał wypadek przed restauracją i ...
- Taki niski brunet? Z tatuażem ptaka na przedramieniu? - przerwała im, odkładając ściereczkę.
- Tak! Właśnie, niech pani powie, gdzie on jest?! - Zayn położył dłonie na świeżo wytartym blacie, zostawiając odciski palców. Kelnerka westchnęła.
- Hm... zobaczyłam go przed lokalem, siedzącego smętnie pod murkiem. Zapytałam o co chodzi... Krwawił. Wprowadziłam go szybko do środka, ale prawie nie kontaktował. Więc... cóż, zadzwoniłam po karetkę.
- O mój Boże... - Liam lekko przeczesał włosy, przygryzając wargę.
- A gdzie go przewieziono? - zapytał Zayn.
- Do szpitala św. Weroniki w centrum.
-Ale był przytomny? - wyrwał nagle Liam. Stres nie działał na niego korzystnie.
- Nie do końca.. Był, hm, odurzony...
- Ok! - urwali, wybiegając z lokalu - Dziękujemy!
Gdy tylko znaleźli się z powrotem na chodniku Zayn przystanął, po czym zawrócił.
- A miał przy sobie telefon? - zwrócił się ponownie do kelnerki.
- Nie wiem, chyba miał...
- Uhm... - nic więcej nie odpowiedział . Wyszedł, wyciągając komórkę z kieszeni i podchodząc do Liama, który przestępował nerwowo z nogi na nogę.
- Do kogo dzwonisz? -zapytał.
- Do Nialla.
~ *** ~
I jak? Wiem,że jest gorszy od pierwszego, ale mam
mało czasu, mam nadzieję,że następne będą ok. :)
Czekam na komentarze <3 
Kocham Was.

2 komentarze: